Sens istnienia człowieka – pytanie zadawane od początku świata, brane pod rozważania przez wielu uczonych i filozofów, ocierające się o tematy czysto egzystencjalne i teologiczne; pytanie, na które dotychczas nie udzielono jednoznacznej odpowiedzi, których wyjaśnienia są wciąż poszukiwane.
Czym jest życie? Z punktu widzenia biologii to wszelkie procesy, jakie nami rządzą: oddychanie, jedzenie, sen… Można by rzec, iż życie to sprawa nadrzędna każdego organizmu we wszechświecie. Wszystko inne schodzi na dalszy plan: religia, kariera, nawet pasje – gdyż przecież bez życia – w jakikolwiek ono by się zaczęło – nie byłoby człowieka, a także zwierząt. Wydaje się to niezwykle logiczne. Jednakowoż są ludzie, w których mniemaniu są rzeczy od życia ważniejsze. Nie należy brać ich w kleszcze krytycyzmu – wszakże mają oni prawo do własnego zdania i nikt jego głoszenia im nie zabrania. Rozważanie nad sensem egzystencji do spraw łatwych nie należy, ale warto choć raz usiąść i zapytać samego siebie: „Po co żyję?”
Z punktu widzenia religii sprawa wydaje się prostsza. W każdym wierzeniu – chrześcijaństwie, judaizmie etc. – obecny jest motyw życia wiecznego w królestwie któregokolwiek z bogów bądź też motyw potępienia duszy za niegodziwe życie i, w geście kary, dźganie szatańskimi widłami lub pożarcie serca przez podobnego lwu potwora. Cel zaś jest jeden i ten sam: dążenie do zbawienia poprzez życie zgodne z zasadami moralnymi religii. Efekty natomiast mogą być skrajnie zróżnicowane: od wstąpienia w anielskie szeregi i oczekiwania końca świata, opiewając wielkość Boga, do przepełnionego monotonią (choć nie tak bardzo jak w chrześcijańskich wyobrażeniach) naprzemiennego ucztowania i wojowania pośród metaforycznych murów Valhalli. Jest to życie dla boga (bądź Boga), które od czasu do czasu uprzyjemnić sobie można jakąś nieobrażającą religię pasją.
Nadanie sensu życia ateistom to już sprawa bardziej złożona, wszakże oni nie uznają boga, dla którego mogliby poświęcać każdą minutę życia. Dla jakiego powodu żyje więc taki poganin? Otóż nie można żyć dla boga tylko i wyłącznie. Można egzystować dla pasji, miłości, jedzenia czy zbijania bąków w cieniu parkowego drzewa – powodów do życia jest naprawdę mnóstwo, nie sposób zliczyć je na palcach. Ale co, jeżeli obierzemy za cel dążenie do spełnienia pasji? I tenże cel osiągniemy? Jaki jest wtedy powód do życia? Oczywiście, że taki sam, jaki był dotychczas. Pasja powinna być tym, dla czego żyjemy, bez względu na to czy osiągnęliśmy pozorny koniec, dajmy na to, pierwsze miejsce w międzynarodowym konkursie tańca towarzyskiego. Jeżeli sprawia nam to przyjemność, nie powinniśmy z tego rezygnować – poza tym człowiek w każdej sekundzie się uczy, doskonali swoje umiejętności.
Pesymistyczne rozważania: każdy kiedyś umrze, po co więc poświęcać czas na błahostki, z których po śmierci i tak nic nam nie przyjdzie? Cóż, lepsze to niż nie robić nic. Poza tym, jeżeli znajdziemy jakiś sens, jaki kieruje naszą egzystencją, nie będziemy w stanie myśleć o tym, co będzie jutro – w tej chwili głos zabiera Horacy i jego sentencja, będąca podstawą nurtu filozoficznego – epikureizmu. Powiedzenie „Carpe Diem” poniekąd oddaje sens zagadnieniu na temat powodu, dla którego żyjemy. Nie należy myśleć o tym, co będzie później, lecz o tym, co jest teraz. Jeżeli będziemy żyć pełnią życia (w granicach prawa oczywiście), na łożu śmierci będziemy mogli uronić łezkę, wspominając piękne, minione chwile, niźli lamentować nad swoim losem, oddawszy się w ramiona Kostuchy. Sztuką jest pięknie umierać. Zaś kwestią życia po śmierci radzę zająć się po zgonie.
Jakie życiowe wartości stanowią podstawę egzystencji? Tego jednogłośnie określić się nie da, gdyż każdy posiada swoje zdanie. Jednak znajdą się tacy, którzy zgodzą się z przekonaniem, iż istnieją co najmniej dwie największe: pasja – stanowiąca „motor” życiowy, coś, co wyznacza człowiekowi główny cel w jego wędrówce, oraz miłość: absolutnie elementarne uczucie bądź emocja; coś pięknego, czego słowa opisać nie mogą – podstawa przetrwania gatunku ludzkiego. W jednym ze swoich opowiadań napisałem: „Życie bez miłości jest jak rozarium bez kwiatów: brzydkie i pozbawione sensu, dlatego też naszym celem jest jej szukanie, albowiem miłość uskrzydla i nadaje sens egzystencji”. Dalej trzymam się tej sentencji, jednakowoż jej głębsza analiza to temat na kolejny esej. To samo dotyczy pasji oraz marzeń.
Życie to wspaniały dar, obojętnie czy otrzymany od bogów (Boga), czy od losu w procesie ewolucji. Jednakże człowiek jest na tyle dziwnym stworzeniem, że lubi owe życie niszczyć lub komplikować na wiele rozmaitych sposobów: poprzez wojny, aborcje, manipulacje, morderstwa… Wymieniać można by bez końca. Wojna jest jednym z argumentów polityki, czymś, na co przeciętny, szary człowiek wpływu nie ma; towarzyszy ona ludzkości od początków cywilizacji, stanowi największe zło, w jakim można brać udział. Lecz nie można przekonać o tym przestrzegających Boskich przykazań pseudo-religijnych przywódców, którzy za jej wywołanie odpowiadają – obojętnie czy to mała, czy duża wojna. Aborcja, mimo, iż jest osobistą decyzją noszącej ciążę matki, jest także jednym z najgorszych czynów, jakie, zważcie na to, istota rozumna, jest w stanie podjąć. Dlaczego? Ano dlatego, że odbiera się wtedy dziecku podstawowe prawo, przynależne dla każdego organizmu na świecie: prawa do życia.
Życie idealne nie ma racji bytu; Bóg wypędził naszych praprzodków z Edenu, zaś bramy Avalonu czy Valhalli otwierają się dopiero po śmierci. Pola Elizejskie zaś są miejscem, gdzie kierują się ludzie sprawiedliwi, bądź herosi, także naprawdę mała liczba ma szansę tam trafić w dzisiejszych czasach. Natomiast na Ziemi nie będzie raju, choć ludzie starają się go ściągnąć z niematerialnej przestrzeni pośród nich samych. Przeszkodę stanowi po prostu zepsucie, trawiące społeczeństwo. Tylko to. I nic więcej. A choćby powrócił średniowieczny system tortur (wciąż obecny w Korei Północnej – przykładzie wciąż istniejącego bestialstwa człowieka) i inkwizycja, nie zatrzymałoby to fali przestępstw i postępującej degeneracji.
Ważne jest więc, by człowiek nie poddawał się wszystkiemu, co dzieje się na świecie, by żył jak chce, według sobie tylko znanym zasadom moralnym. By w okresie szerzącego się zła odnalazł sens, dla którego żyje i nie poddawał się w dążeniu do wyznaczonych sobie celów.